środa, 28 kwietnia 2010

Hell Damage Tour III

Już na początku maja rusza po Polsce trasa kapel zza wschodniej granicy - Hell Damage Tour III.


Hell:On (Ukraina / thrash metal) www.myspace.com/hellionbandmusic
- w ciągu pięciu lat działalności, Hell:On wydało 2 albumy i 2 epki, nakręciło parę teledysków podpisało kontrakt z ukraińskim EMI, parokrotnie koncertowało po całej swojej ojczyźnie i właśnie zostało uznane za najlepszy ukraiński zespół 2009 roku przez pismo "Division"!!!
Przygotowują się właśnie do uderzenia na zachód, a Polska jest dla nich pierwszym przystankiem. Na ich profilu MySpace nowa EPka do ściągnięcia za free!

Ungrace (Ukraina / modern metal) www.myspace.com/ungrace
- choć kapela istnieje niecały rok, to już zdążyła nagrać cały album i nakręcić do niego teledysk. Muzycznie to coś dla fanów nowoczesnego, technicznego metalu urozmaiconego, jak nazywa to zespół: "postindustrialną elektroniką".

Fragile Art (Rosja / modern melodic death metal) www.myspace.com/fragileart
- spadkobiercy In Flames i Soilwork eksperymentują z elektroniką nie zapominając jednak o tym, czym metal stoi, czyli dobrym riffem i solówką (fenomenalny młody gitarzysta Roman Barbun). Zespół powstał w Moskwie w 2006 roku. Rozpoczęli koncertowanie od rodzimej Moskwy, następnie wydali album, do którego nakręcono teledysk, chętnie puszczany w rosyjskich internetowych telewizjach. Przetoczyli się następnie po sąsiedniej Ukrainie i obecnie trafiają do Polski, by kontynuować swoje muzyczne dzieło.

03.05 - Biłgoraj (+ Shame Yourself)
04.05 - Rzeszów, Od Zmierzchu Do Świtu (+ Shame Yourself, Misteria)
05.05 - Łódź, Luka
07.05 - Częstochowa, Zero
08.05 - Poznań, Reset (+ Shame Yourself, Thermit)
09.05 - Nakło nad Notecią, Marley Pub (+ Blond, Definition)
10.05 - Kraków, Rock & Sport Club (+ Lacrima)
11.05 - Warszawa, Mechanik


Zobaczcie, jak gra się metal za wschodnią granicą i zawitajcie na te koncerty!!!


Informacje nt. koncertów: disquietmetal@gmail.com

sobota, 24 kwietnia 2010

Playlista 24 kwietnia


Ostatnie wydanie Thrashing Madness upłynęło nam pod znakiem odmienianego w zasadzie przez wszystkie przypadki black metalu - takoż w wydaniu ortodoksyjnym, jak i o nieco bardziej awangardowym obliczu; zarówno krajowego, jak i tego z mniej lub bardziej odległych szerokości geograficznych. Nieco uwagi poświęciliśmy jednak także zdrowemu, thrashmetalowemu jebnięciu, które stanowiło w stosunku do reszty prezentowanych numerów swoisty kontrapunkt, i to właśnie dlatego listę tę zdobi okładka najnowszego, całkiem udanego albumu Exodus. Program wczorajszej audycji - z obowiązkowymi przerwami na nasze nieudolne wywody, kiepskie dowcipy i daremne próby sklecenia choćby jednego sensownego zdania o muzyce - wyglądał mniej więcej następująco:

Furia - Huta Laura/Katowice/Królewska Huta
1.
2.

Twilight - Monument to Time End
Fall Behind Eternity

Rotting Christ - Aealo
Eon Aenaos

Monstrosity - Imperial Doom
Ceremonial Void
Immense Malignancy

Nevermore - The Obsidian Conspiracy
Your Poison Throne
Moonrise (Through Mirrors of Death)

Drunkard - Like Sin Explode
My Nomad Wings

Besatt - Demonicon
Exordium
The Leader Of Fallens (Azazel)

Kvelertak - Kvelertak
Ordsmedar av Rang

Exodus - Exhibit B: The Human Condition
Downfall

Duszę Wypuścił - Ludowy Nihilizm Absolutny
Ludowy Nihilizm Absolutny

Blaze of Perdition - Towards the Blaze of Perdition
Son of Dawn

SŁUCHAJ AUDYCJI:

Cz. I

Cz. II

DOWNLOAD:

Cz. I

Cz. II

piątek, 23 kwietnia 2010

Hell:On 8. maja w Resecie

Zapraszamy na koncert 8. maja do klubu Reset, gdzie już po raz kolejny będziemy mieli okazję zobaczyć jedną z najbardziej znanych ukraińskich metalowych grup – Hell:On.

 

Thermit http://www.myspace.com/thermitpoland

 

8. 05. 2010-04-23 Klub Reset, Poznań

 

Już niedługo w naszej audycji obszerna prezentacja twórczości powyższych zespołów.

Konkurs: SIX FEET UNDER!!!

Od dzisiaj w Thrashing Madness rusza konkurs, w którym do wygrania wejściówki na koncert Six Feet Under, Illdisposed i innych.

Pytanie jest banalnie proste: Czy zespół Six Feet Under koncertował już kiedyś w naszym kraju?

Odpowiedź o treści:
SFU TAK
lub
SFU NIE

należy wysłać na numer SMS 7303 (3zł+VAT) KONIECZNIE poprzedzając ją prefiksem AFERA i dodając swoje imię i nazwisko.

Rozwiązanie konkursu w pierwszej majowej audycji!

Celeste już wkrótce na trasie!

Z przyjemnością informujemy, że już niebawem - bo za niecały miesiąc - przetoczy się przez Polskę desant, któremu przewodzić będzie znakomita, francuska formacja Celeste, którą mieliśmy już okazję prezentować na antenie Thrashing Madness! Najeźdźcy znad Loary odwiedzą w ramach swego wschodnioeuropejskiego tournee trzy miasta naszego kraju: 13 maja - Warszawę (klub No Mercy), 14 maja - Poznań (Rozbrat), a 15 maja - Wrocław (Wagon). W wojażach towarzyszyć im będą: rosyjska Reka oraz białoruski You Are In My September. Rozpiskę całej trasy przedstawia poniższy plakat:

Celeste to niezwykle oryginalny twór, który narodził się w 2005 w Lyonie. Od początku działalności, band ten w charakterystyczny sposób łączył stylistyki, budując kolejnymi wydawnictwami coraz solidniejsze pomosty pomiędzy black metalem, hardcore/punkiem i sludge. Na przestrzeni swej dotychczasowej, pięcioletniej działalności zespół dorobił się czterech długogrających płyt, z których ostatnia, pt. "Morte(s) Nee(s)" trafiła do obiegu 31 marca. Brzmi intrygująco? To nie wszystko - o rzeczywistej sile rażenia Francuzów możecie przekonać się już teraz na własne uszy, zgłębiając zawartość trzech ostatnich albumów tej hordy za kompletną darmochę! Niewiarygodne? Wystarczy wejść na stronę www.denovali.com/celeste i kliknąć, gdzie trzeba. Rozpatrzenie opcji zakupu któregoś z dzieł Celeste na bardziej tradycyjnym nośniku pozostawiamy Waszemu sumieniu. 

Dokonania zespołu będziemy oczywiście przypominali również w nadchodzących wydaniach Thrashing Madness!

(cyp)

czwartek, 22 kwietnia 2010

Nevermore: konspiracja w detalach

Zapowiadany od dłuższego już czasu nowy krążek Amerykanów z Nevermore, pt. "The Obsidian Conspiracy", to bez dwóch zdań jedna z najważniejszych metalowych premier tego roku. Płyta ukaże się 31 maja nakładem Century Media (który to label dystrybuuje w Polsce Universal Music) w czterech formatach; oprócz standardowego CD, na rynku pojawi się także limitowany digipak z dwoma bonusowymi utworami oraz DVD, wersja winylowa wraz z dodatkową siedmiocalówką oraz materiał w formacie digital download.

Na następcę znakomitego "This Godless Endeavor" trzeba było czekać całe pięć lat. Lista utworów, które na nim się znalazły prezentuje się następująco:

01. The Termination Proclamation
02. Your Poison Throne 
03. Moonrise (Through Mirrors Of Death) 
04. And The Maiden Spoke 
05. Emptiness Unobstructed 
06. The Blue Marble And The New Soul 
07. Without Morals 
08. The Day You Built The Wall 
09. She Comes In Colors 
10. The Obsidian Conspiracy

Limitowane wydania płyty poszerzone zostaną o dwie dodatkowe kompocje - kowery "Crystal Ship" (The Doors) oraz "Temptation" (The Tea Party). Dołączone do digipaku DVD zawierało będzie materiał instruktażowy pt. "Play the Guitar Like Jeff Loomis", na którym gitarzysta  Nevermore, Jeff Loomis, zaprezentuje riffy dwóch kompozycji z najnowszego dzieła formacji.

"The Obsidian Conspiracy" powstawało w rodzinnym mieście muzyków - Seattle - pod okiem producenta Petera Wichersa (na co dzień gitarzysty szwedzkiego Soilwork), który ma już na swoim koncie wcześniejszą kolaborację z wokalistą Nevermore, Warrelem Dane'm, przy okazji jego solowej, bardzo udanej skądinąd, płyty "Praises to the War Machine" (2008). Miksowania całości podjął się wieloletni współpracownik gigantów progresywnego thrash metalu - Andy Sneap. Nie uczyniono także wyjątku w kwestii okładki - po raz kolejny zdobi ją obraz Travisa Smitha.

Dane już wcześniej pokrótce scharakteryzował to, czego możemy się spodziewać po premierowym wydawnictwie: "Te piosenki są pełne świeżej wściekłości, zarówno pod względem muzyki, jak i tekstów. Jeff skomponował niesamowite nowe riffy, które w jednakowym stopniu zadowolą starych i nowych fanów. Ponadto sądzę, że połączenie sił Petera i Andy'ego zaskutkuje czymś bardzo, bardzo specjalnym".

Czy warto było czekać? Do premiery pozostało jeszcze trochę czasu, niemniej zespół umieścił już w sieci zajawkę "The Obsidian Conspiracy" w postaci klipu z krótkimi fragmentami utworów. Możecie ją sprawdzić TU. Redakcja Thrashing Madness poszła o krok dalej i, nie oglądając się na nikogo, postanowiła wyemitować zawczasu dwa fragmenty albumu w postaci otwierającego "The Termination Proclamation" oraz "And the Maiden Spoke". Kolejnych odsłon możecie spodziewać się, rzecz jasna, w następnych wydaniach audycji!

(cyp)

wtorek, 20 kwietnia 2010

Heaven Shall Burn - niezwyciężeni obrazoburcy


Czy ten rok będzie dla Niemców z Heaven Shall Burn zwycięski? Kwestia pozostaje wprawdzie otwarta, jednak tytuł ich najnowszego albumu może na to wskazywać. "Invictus" (łac. "niezwyciężony") to szósta duża płyta w ich dyskografii i zarazem ostatnia część trylogii "Iconoclast", przybliżającej postacie cichych, niekiedy mało znanych bohaterów, a ponadto rzucającej nowe światło na pewniki, w oparciu o które funkcjonuje dzisiejsza świadomość społeczna.

Nad następcą "Iconoclast" ekipa z Turyngii współpracowała ponownie z wieloletnim znajomym, Tue Madsenem w duńskim Antfarm Studio. Gitarzysta zespołu, Maik Weichert tłumaczy taki a nie inny wybór: "Tue Madsen zna i dobrze rozumie nasze brzmienie. Jest dla nas czymś łatwiejszym jego ulepszanie i rozwijanie, kiedy pracujemy z kimś, kogo sami znamy. W przeciwnym wypadku oznaczałoby to dopasowywanie się do kogoś nowego za każdym razem, gdy nagrywamy płytę, co nie wydaje się nam dobrym rozwiązaniem". Zgodnie z zapowiedziami, "Invictus" eksploruje muzyczne rewiry od zawsze bliskie Heaven Shall Burn, będącym jednymi z protoplastów łączenia melodyjnego death metalu z dorobkiem światowego hardcore. Jak zwykle jednak w przypadku ich wydawnictw bywa, należy spodziewać się materiału należycie dopracowanego i o masowej skali rażenia. Pomimo iż krążek podtrzymuje tradycję wypuszczania nowych produkcji co 2 lata, sami zainteresowani przyznają, że praktycznie nigdy nie pozwalają sobie na pośpiech w pracy. "Dajemy sobie zawsze czas, by dopieścić nasze numery i nie nagrywamy ich, nim stwierdzimy, że są w pełni gotowe" - wyjaśnia drugi wiosłowy Alexander Dietz, który obok Weicherta jest jednym z dwóch producentów krążka.

Premiera "Invictus (Iconoclast III)" - bo tak brzmi pełny tytuł nadchodzącego dzieła Heaven Shall Burn - już za miesiąc, 21 maja, i to w czterech formatach: limitowanego digipaku z bonusowym DVD, winylu z dodatkowym dyskiem CD, standardowego jewelcase CD oraz digital download. Wszystko to oczywiście za sprawą Century Media. Póki co, mieliśmy okazję zaprezentować wam w ubiegłotygodniowej audycji pierwszy jego fragment w postaci następującego po intrze kawałka pt. "The Omen". Jak zwykle zaangażowany Maik Weichert, będący zarazem autorem wszystkich tekstów HSB, w ten sposób przybliża jego treść: "Na pomysł tej piosenki wpadliśmy po tym, gdy parokrotnie usłyszeliśmy podczas wywiadów pytanie, czy naprawdę wierzymy, że wciąż można ocalić świat. Takie przejawy ignorancji denerwują nas za każdym razem. Jest cała masa ludzi, dla których świat skończył się już dawno temu. Żyją w świecie wojny, głodu, niedoli i wyzysku - a tymczasem ktoś, kto siedzi z nami na backstage'u, w przyjemnych i wygodnych realiach Pierwszego Świata, ma czelność zadawać takie pytania".

"The Omen" kupił nas z miejsca i na pewno możecie spodziewać się kolejnych przedpremierowych odsłon "Invictus" na antenie Thrashing Madness w najbliższym czasie!

(cyp)

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Drugie nadejście zmierzchu


Cztery zimy zajęło Blake’owi Juddowi oraz Wrestowi wskrzeszenie zapoczątkowanego przed laty projektu, pięć – wyplucie kolejnego albumu. Powrót Twilight stał się jednak faktem. To, co początkowo miało być jedynie niewinną, okazjonalną próbą stworzenia czegoś nowego wspólnymi siłami, zaczęło nabierać bardziej konkretnych kształtów w momencie, gdy do prac nad materiałem postanowiono zwerbować N. Imperiala, znanego m.in. z Krieg oraz występów z Judas Iscariot. Wtedy również zapadła decyzja, że owe zmagania z ciemną soniczną materią uwiecznione zostaną na drugim pełnometrażowym wydawnictwie sygnowanym logo Twilight. Do procesu błyskawicznie zaangażowano gitarzystę Stavrosa Giannopoulosa (The Atlas Moth), którego wcześniej łączyły z Juddem plany artystyczne; to, co udało im się do tej pory wygenerować, włączono do programu albumu. Całości dopełniła obecność Sanforda Parkera, znanego choćby z Minsk, który zaoferował realizację nowego dzieła w prowadzonych przez siebie chicagowskich Volume Studios. To również on umiejętnie przemycił na płytę syntezatorowe brzmienia. Efektem starań i nieziemskich zapewne wysiłków jest 8 kompozycji, stanowiących zawartość krążka „Monument to Time End”.


Pomimo niewątpliwie imponującego składu, Twilight szczęśliwie unika syndromu większości tzw. supergrup, które najczęściej niewiele proponują poza spisem znanych tu i ówdzie nazwisk. Amerykanie oferują blisko godzinę muzyki tajemniczej, niejednoznacznej. Ascetycznie surowej i oziębłej, a zarazem pełnej subtelności i, na swój sposób, delikatnej. Określenie tego tworu kategorycznym wyrażeniem „black metal” budzi spory, pomimo iż grupa w ten właśnie sposób najczęściej przedstawia swą twórczość. Faktycznie, można uznać, że black metal stanowi tu swoisty punkt wyjścia, lecz co sprawniejsze ucho z pewnością doszuka się na „Monument to Time End” silnych pierwiastków ambient, noise czy post rocka. Na pewno nie jest to rzecz, którą łyka się bez popity za pierwszym odsłuchaniem i – jak na ironię – fakt ten można poczytać drugiemu wydawnictwu tej hordy za cnotę. W odróżnieniu od pojawiających się ostatnio en masse jak grzyby po psim siku niewyraźnych postblackmetalowych epigonów, smakuje się je pomału, trawi sekunda po sekundzie, odpuszcza na jakiś czas i po nim powraca w gotowości podjęcia kolejnych wyzwań. Oczywiście nie do każdego maniaka sztuki ekstremalnej trafi muzyczny koktajl serwowany przez Twilight, i niech sama ta konstatacja będzie potwierdzeniem, że mamy do czynienia z czymś elitarnym i awangardowym. Całemu zamieszaniu pikanterii niechaj dodaje brak zainteresowania członków Twilight pojawianiem się na scenicznych deskach. To czyni obcowanie z „Monument to Time End” zdecydowanie osobistym, introwertycznym przeżyciem. I pomimo, że już niebawem powinniśmy wyglądać na horyzoncie najnowszej kreacji Nachtmystium, tak przekonany jestem i apeluję o to, by „dwójkę” Twilight postrzegać jako twór znacznie bardziej wartościowy, niźli przystanek w oczekiwaniu na „Addicts: Black Meddle Pt. 2”.


Premiera już za tydzień (27 kwietnia) nakładem amerykańskiego labelu Southern Lord, jednak już w najbliższym wydaniu Thrashing Madness nadarzy się kolejna okazja, by zapoznać się z drugą po zeszłotygodniowej odsłoną tej znakomitej płyty.


Obecny skład Twilight to:

N. Imperial - wokal
Blake Judd – gitary, wokal
Wrest – bębny, bas, gitary
Stavros Giannopolous - gitary
Sanford Parker – Mini Moog, fx
Aaron Turner – gitary, efekty, wokal

niedziela, 18 kwietnia 2010

Six Feet Under już za dwa tygodnie we Wrocławiu!

CORE-PORATION zaprasza na koncert

SIX FEET UNDER

ILLDISPOSED

IN SLUMBER

FAIRYTALE ABUSE

MINDLAG PROJECT

BAD TRIPES

ARCADIA

3 maja 2010 (poniedziałek) - Wrocław, Klub WZ, pl. Wolności 7

Drzwi: 16.30 Start: 17.00

Bilety: przedsprzedaż – 77 zł (do 28.03), 89 zł; dzień koncertu – 99 zł.

Przedsprzedaż: Wrocław – Maksel (Feniks V p.), Rynek; sieć TICKETPRO, EVENTIM.

INFO:

www.core-poration.pl, www.myspace.com/coreporation

Informacje o zespołach:

SIX FEET UNDER

Ten death metal żeby niszczyć nie potrzebuje ultra szybkich blastów... Najgłębszy z możliwych growling… Miażdżące walce gitar… Średnie tempa… Charakterystyczne florydzkie brzmienie… O kim mowa? Odpowiedź oczywiście brzmi: SIX FEET UNDER!

SIX FEET UNDER to jeden z najbardziej rozpoznawalnych death metalowych zespołów. Jak donosi Nielsen Soundscan - ten band dzierży 4 miejsce w sprzedaży płyt z gatunku death metal na świecie. I nie powinno to nikogo dziwić. SFU to kapela, która jest żywą historią sceny death metal. Zespół założyli w Tampie na Florydzie w 1993 wokalista CANNIBAL CORPSE Chris Barnes i gitarzysta Allen West z OBITUARY. Do składu doszedł jeszcze Terry Butler (wcześniej w MASSACRE i DEATH), pałker Greg Gall i band był gotowy do wstąpienia na wojenną ścieżkę! W 1994 zaczął powstawać materiał na pierwszą płytę. Album o tytule „Haunted" został wydany w 1995 roku. Płyta jest powszechnie uznawana za jedną z najlepszych w dorobku kapeli. W 1996 roku Chris Barnes opuścił szeregi CANIBALI i poświecił się tylko SFU. Kolejny album „Warpath" ujrzał światło dzienne w 1997 roku. W 1998 szeregi SIX FEET UNDER opuścił Allen West, który zasilił ponownie odrodzone OBITUARY. Jego miejsce zajął były członek MASSACRE Steve Swanson. W 1999 SFU wypluło kolejny materiał pod złowieszczym tytułem „Maximum Violence". Płyta znalazła wielkie uznanie fanów i sprzedała się w bardzo dużym nakładzie 100.000 szt. Jak na koniec lat 90, kiedy death metal przechodził dość trudny okres, był to wynik zupełnie wyjątkowy! Po „Maximum Violence" przyszedł czas na zmianę klimatu. Prawie na każdej płycie kapela publikowała covery swoich ulubionych kapel. Ostatecznie zdecydowali się wydać płytę ze swoimi ulubionymi kawałkami. Tak powstało „Graveyard Classics". Ten odmieniec był tylko przystankiem w death metalowej krucjacie SFU. Kolejny studyjny album to "True Carnage", który dotarł aż na 18 miejsce listy Billboardu. SFU był w natarciu i nikt nie mógł ich powstrzymać! Kapela ruszyła w trasy i bardzo intensywnie koncertowała w towarzystwie HATEBREED, KATAKLYSM czy SWORN ENEMY. W 2003 pojawił się „Bringer Of Blood". Niedługo potem światło ujrzał kolejny album z coverami "Graveyard Classics II" i kolejny pełnowymiarowy materiał „13". Rok 2006 to w większości koncerty. Ale SIX FEET UNDER nie dał długo odpocząć swoim fanom. W 2007 band wydał „Commandment". Płyta zgarniała świetne recenzje. Zaraz potem ekipa wyruszyła na trasę z NILE, FINNTROLL i BELPHEGOR. W 2008 roku ukazuje się „Death Rituals" a ostatnim wydawnictwem SFU jest trzecia część coverowego cyklu czyli „Graveyard classics III", wydana w styczniu 2010.

Ostatnie propozycje kapeli nie powodują takiego drżenia kolan jak te z początku kariery, ale na żywo SIX FEET UNDER jak żaden inny zespół umie udowodnić, że death metal …żyje! Przyjdźcie dać się zmiażdżyć 3 maja do klubu WZ we Wrocławiu!

Skład: Chris Barnes − voc, Steve Swanson − git, Terry Butler − bass, Greg Gall − dr.

Więcej: http://www.myspace.com/sixfeetunder

ILLDISPOSED

ILLDISPOSED to najlepszy death metalowy band w Danii. Jego początki sięgają 1991 roku, kiedy to kapela została powołana do życia przez wokalistę Bo Summera. Od tamtego czasu zespół wydał osiem pełnowymiarowych albumów, cover album z kawałkami m.in. Carcass, Autopsy, Motörhead czy AC/DC i zagrał niezliczoną ilość koncertów, budując tym samym swoją bardzo dobrą markę. ILLDISPOSED dba o różnorodność. To solidny death metal z progresywna nutą, nie pozbawiony odrobiny melodii.

Więcej: http://www.myspace.com/illdisposed

IN SLUMBER

death/core metal - Austria

Więcej: http://www.myspace.com/inslumber

FAIRYTALE ABUSE

black/death metal – Dania

Więcej: http://www.myspace.com/fairytaleabuse

MINDLAG PROJECT

death/thrash metal - Francja

Więcej: http://www.myspace.com/mindlagproject

BAD TRIPES

metal/electro - Francja

Więcej: http://www.myspace.com/badtripes0

ARCADIA

metalcore - Włochy

Więcej: http://www.myspace.com/arcadiabastardcore

Besatt - nowa płyta, nowy skład, nowa jakość.

Na początku marca ukazała się najnowsza płyta Besatt pt. 'Demonicon'. Wydawcą tradycyjnie jest niemiecka wytwórnia Undercover Records.
Już pierwsze przesłuchanie premierowego utworu zamieszczonego na profilu MySpace zespołu robi duże wrażenie.
Słyszalny jest nowy muzyk w składzie - jest to pierwsze wydawnictwo nagrane z Verminem (znanym z Embrional). Jego deathmetalowe korzenie niemal od razu rzucają się w uszy.
Jest to też pierwsza płyta Besatt nagrana w studiu Hertz, którego jakość znana jest nie od dziś w naszym kraju i nie tylko. To również słychać w tym premierowym utworze.
Nie ujmując w żadnym stopniu poprzednim wydawnictwom tej bytomskiej, satanistycznej hordy - istniejącej od 1991 roku - płyta 'Demonicon' jest nową jakością w ich karierze.

Posłuchaj utworu 'The Leader of the Fallens':




sobota, 17 kwietnia 2010

Playlista 17 kwietnia


Za nami kolejne wydanie Thrashing Madness. Tego wieczora na antenie panował względny spokój - prezentowaliśmy sporo nowości, które już wkrótce odbiją się mniejszym lub większym echem na scenie metalowej. Nie sposób oczywiście nie pamiętać o niedawnym odejściu Petera Steele'a - to jego pamięci poświęciliśmy kilkanaście minut na początku audycji. Jako pierwszy show radiowy w kraju zaprezentowaliśmy także dwie odsłony nadchodzącej, długo oczekiwanej płyty Nevermore - "The Obsidian Conspiracy".


Type O Negative - World Coming Down
White Slavery

Carnivore - Carnivore
Male Supremacy

Trauma - Archetype of Chaos
A Dying World

Heaven Shall Burn - Invictus
The Omen

Blasphemy Rites - Hideous Lord
Bestial Necromancy Sex
Drink the Poisoned Blood of Baphomet

Moon - Satan's Wept
Magical Hallways
Satanica

Nevemore - The Obsidian Conspiracy
The Termination Proclamation
And the Maiden Spoke

Exodus - Exhibit B: The Human Condition
Hammer and Life

Non Opus Dei - sem al diavol va porti al mal
About the Battle
Slava Tchortu

Bolt Thrower - The IVth Crusade
The IVth Crusade

Twilight - Monument to Time End

The Cryptic Ascension

SŁUCHAJ AUDYCJI:

Cz. I

Cz. II

DOWNLOAD:

Cz. I

Cz. II


piątek, 16 kwietnia 2010

Blasphemy Rites - ohydny powrót


Po kilku latach milczenia wraca na scenę Blasphemy Rites, jeden z bardziej znanych ongiś przedstawicieli sceny lubelskiej. Znani byli głównie z tego, że chyba jako jedni z pierwszych młodych gniewnych podchwycili po Throneum czy Witchmaster ducha lat minionych, tzw. oldschool (wtedy w Polsce jeszcze nie tak modny), jak również z tego, że listy pisali na etykietach od jaboli (co wskazywało na przepisowe spożycie wśród tej bandy).
Sensację, jak pamiętają również słuchacze Thrashing Madness, wywołało 'Demo I'02', które zawierało kilkanaście kawałków aż do bólu ociekających bluźnierstwem i zgnilizną znanymi z dokonań Impaled Nazarene, Blasphemy czy Sarcofago (demo zawierało zresztą cover tych ostatnich). Do rzadkości należały kawałki o długości 3 minut, prędzej zdarzały się kilkunastosekundowe chamskie wymioty (autentyczne wymioty też!).
Demówa stała się sławna na tyle, że potrzeba było reedycji, tym razem oficjalnej, nakładem Maleficium (później Bad Taste Entertainment). Krążek ów (pod zbiorczym tytułem 'Something Wicked, Raw & Ugly'), prócz wspomnianego demo, zawierał garść nagrań live czy rehów - oczywiście wątpliwej jakości, ale wówczas to potęgowało uwielbienie podziemnych ortodoksów.
Nabierającą rozpędu 'karierę' tej alkoholicznej, bluźnierczej trupy zatrzymała nagła śmierć Pawła Cioska, postaci wyrazistej, a kolokwialnie mówiąc - zajebistego maniaka. Zginął szybko i brutalnie, czyli tak jak muzyka, którą tworzył.
Blasphemy Rites chciało otrząsnąć się po tej stracie i ukazała się taśma (dedykowana zresztą Cioskowi) 'Drink the Poisoned Piss of Baphomet' i trzeba niestety przyznać, że zawartość była dość gówniana, nawet jak na cieszące się przecież uznaniem w wielu kręgach nagrania z prób.
No i w zasadzie od tego czasu słuch po Blasphemy Rites zaginął aż do początku tego roku, gdy zupełnie nagle Pagan Records obwieściło premierę płyty 'Hideous Lord'.
Jest to dla wielu niespodzianka zapewne dlatego, że - jak podaje wydawca - Blasphemy Rites to zespół z 'totally fuck-off attitude'.

Dobrze, że chociaż wokalista Brzozak zechciał podesłać kilka kawałków przedpremierowo do naszej audycji... Można się z nimi zapoznać w najbliższych programach.

Blasphemy Rites @ Pagan Records

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

W Blasku Zatracenia


Na tą płytę czekamy już długo, zbyt długo. Nagrany ponad 1,5 roku temu pełnowymiarowy debiut Blaze of Perdition (wcześniej Perdition) ma się jednak w końcu ukazać.
Jako, że muzycy BoP są do cna Złymi ludźmi, ochoczo piratują swe własne dzieło i rozsyłają mp3 do krewnych i znajomych.
Nam też się poszczęściło.

W ostatniej audycji (10. kwietnia) mieliście okazję wysłuchać utworu Misterium Kliffoth, który zaraz po instrumentalnym intrze rozkręca krążek 'Towards the Blaze of Perdition'. Smród i zgniliznę znaną póki co tylko z koncertów, możemy wreszcie poznać podczas domowego rytuału sam na sam z dźwiękami.

Tutaj Black Metal rodem z Lublina nabiera większej siły rażenia (choć autentycznego smrodu krwi nie czuć). Wszak nie oszukujmy się, że nie można dogłębnie poznać repertuaru kapeli bywając na podziemnych koncertach i to w polskich realiach.

Jak wszyscy już wiedzą po splicie z rosyjskim Pseudogod, Blaze of Perdition podąża ścieżką ortodoksyjnego Black Metalu i pod względem artystycznym nic innego się dla nich nie liczy. Złowieszczy przekaz jest do bólu obecny w niemal każdym momencie tego albumu i w połączeniu z rzetelnie pracującym instrumentarium oraz odpowiednią produkcją daje wysoko postawioną poprzeczkę zarówno dla Blaze of Perdition, jak i innych.

Kolejne rozdziały tego krążka w następnych audycjach. Zapraszamy.

http://myspace.com/perditionhorde

Grecki Drunkard w polskim labelu!


W zeszłym roku prezentowaliśmy, i to dość obszernie, krążek 'Like Sin Explode' greckiej kapeli Drunkard.
Panowie zasuwają w pełną gębą death/thrashowych klimatach i nie biorą jeńców. Co ciekawe, najnowszy krążek nagrali w studiu Hertz. Co ich skłoniło do takiej wycieczki? Pewnie tylko oni sami wiedzą...

Gdy gościli u nas na antenie byli na etapie poszukiwania wydawcy, a dzisiaj informują, że owego znaleźli... w Polsce.

Cieszy to niezmiernie, bo płyta jest zacna i nie trzeba po nią wysyłać 14 eurogąbek do Hellady, tylko złotóweczki do powracającej do gry wytwórni Surgical Diathesis Records.


http://myspace.com/drunkardband

Werewolf - The Order of Vril

Niby rok 2010 w pełni, ale warto co nieco odgrzać. Pilski Werewolf w ubiegłym roku wydał płytę ‘The Order of Vril’, oczywiście nakładem No Colours Records. Ta niemiecka wytwórnia w naszym kraju jest chyba najbardziej znana z tego, że od samego początku jest wydawcą legendy polskiej sceny BM – Graveland.

Niedaleko pada jabłko od jabłoni oczywiście. Werewolf to side-project muzyków Iuvenes mający w zasadzie jeden cel – kultywować polską scenę BM pierwszej połowy lat 90., a w szczególności kapel skupionych wokół The Temple of Fullmoon (taki też tytuł nosiła pierwsza płyta zespołu).

Nie ma tu nic odkrywczego, za to jest aż za mocno grająca na sentymentach wtórność. Muzykom wręcz doskonale udało się odtworzyć zarówno brzmienie, jak i klimat i ogólny charakter kompozycji wczesnego Graveland czy Infernum. Fani takiego, bądź co bądź, ‘oldskulowego’ grania powinni łykać ten krążek w ciemno. Jak i poprzedni. Znakomita wycieczka do przeszłości. Przyszłość i Iuvenes, i Werewolf niestety jest nieznana wobec śmierci Greywolfa w listopadzie 2009 roku.

WWW.no-colours-records.de

sobota, 10 kwietnia 2010

Bolt Thrower już za miesiąc!


Zdecydowanie obrodziło tej wiosny w najazdy deathmetalowych legend na nasz kraj. Najpierw pod koniec marca przeczołgała się przez Warszawę wojenna machina Holendrów z Asphyx. O tym, że to bynajmniej nie koniec będziemy mieli okazję przekonać się już za miesiąc, 11 maja, również w stołecznej Progresji. To bowiem miejsce upatrzyli sobie Brytyjczycy z Bolt Thrower - zespołu, którego nie trzeba przedstawiać nikomu, kto twierdzi, że choć trochę zna się na death metalu. Legenda w składzie: Karl Willetts - wokal, Barry Thomson, Gavin Ward - gitary, Jo Bench - bas i Martin Kearns zawita w Polsce, by zgrać tu swój jedyny koncert, będący częścią wiosennej trasy The Next Offensive - Europe 2010.

Podczas warszawskiego koncertu najeźdźców wspomogą doborowe zespoły krajowej sceny: Naumachia, Nomad i Lost Soul oraz specjalnie na tę okazję zaproszony kultowy grecki ansambl Rotting Christ.

Niespodzianką może okazać się wyjątkowo atrakcyjna cena biletów. Oddajmy głos samym zainteresowanym: Bolt Thrower nie gra w Polse zbyt często, dlatego z niecierpliwością czekamy na majową wizytę w Warszawie, z nadzieją na kolejny zabójczy koncert i wiele wspaniałych wspomnień. Gdziekolwiek się nie pojawiamy, staramy się wspierać lokalną scenę na tyle na ile możemy, dlatego jesteśmy bardzo szczęsliwi że uda nam się tego dokonać także w Polsce, gdzie oprócz towarzyszącego nam Rotting Christ na koncercie pojawią się także Naumachia, Nomad i Lost Soul. Razem z Massive Music i ludźmi z klubu Progresja postanowiliśmy utrzymać ceny biletów na najniższym możliwym poziomie, dlatego będą one kosztować 40pln zarówno w przedsprzedaży jak i w dniu koncertu. Do zobaczenia, Bolt Thrower.

Czy zatem jest się jeszcze nad czym zastanawiać?

Bilety dostępne w sieci Shortcut, klubie Progresja oraz na Ticketpro.

http://www.boltthrower.com/

http://www.massive-music.pl/

Playlista - 10. kwietnia


Podczas ostatniego wydania Thrashing Madness wszystkim nam dopisywały zaskakująco dobre humory. Nie do końca potrafimy stwierdzić dlaczego, jednak bierzemy pod uwagę fakt, że odbiła nam wiosenna szajba i z ulgą przyjęliśmy do wiadomości to, że kolejny świąteczny odpust i związane z nim gusła mamy już za sobą. A przy okazji udało nam się zepsuć Wam wieczór paroma wyjątkowo niewdzięcznymi nagraniami. Wśród nich pojawiła się m.in. nowa płyta francuskiej Celeste, o której większości z nas nie dane było słyszeć wcześniej, a która ma szanse naprawdę sporo zdziałać w temacie awangardowego black metalu. No ale po kolei:

Bolt Thrower - Those Once Loyal
At First Light
Those Once Loyal

Moon - Devil's Return
Scorn
Unholyblood

Heaven Shall Burn - Whatever It May Take
Behind A Wall of Silence
Implore the Darken Sky

Dianoya - Obscurity Divine
Dreamlack

Bloodstained - Saligia
Greed-driven

Blaze of Perdition - Towards the Blaze of Perdition
Misterium Kliffoth

Celeste - Morte(s) Nee(s)
Ces Belles de Rêve aux Verres Embués
Les Mains Brisées comme Leurs Souvenirs

Nachtmystium - Doomsday Derelicts
Bones
Hellish Overdose

Diabolical Demon Director - The Demon Chamber
Onslaught of Bombers

Seven Thorns - Forest Majesty
Forest Majesty



Linki do audycji:


CZĘŚĆ 1.
CZĘŚĆ 2.

SŁUCHAJ:



czwartek, 8 kwietnia 2010

Mastiphal powraca.

Znienawidzony przez niektóre kręgi w latach 90. Mastiphal powraca na scenę i z nowym albumem. Warto odświeżyć sobie pełnowymiarowy ‘For a Glory of All Evil Spirits… Rise for Victory’, jak i demo ‘Sowing Profane Seed’. Muzyka dzisiaj być może archaiczna, jednak naście lat temu wywołująca skrajne emocje wśród podziemnej gawiedzi.

Sesja nowego albumu Mastiphal rozpocznie się 21 czerwca w studio Maq pod okiem Jarka Toiffla. Prace potrwają do końca lipca. Potem zespół przeniesie się do Szwecji (studio Necromorbus) i tam zostaną zrealizowane miksy i mastering krążka, który roboczo został nazwany “Parvzya”. O Mastiphal A.D 2010 Cymeris – gitarzysta zespołu mówi : “Nasz powrót stał się faktem. Od kilku miesięcy pracujemy w zupełnie nowym składzie nad utworami na ten album. Nie ma mowy o żadnych eksperymentach, nowa płyta będzie esencją black metalu. Wracamy do swoich korzeni, ale trzeba pamiętać , że mamy rok 2010, a nie początek lat dziewięćdziesiątych”.

Zespół zagra również dwa koncerty razem z Mayhem. 26 maja w warszawskiej Progresji, a dzień później w Krakowie (klub Loch Ness). Bilety można nabyć po 70 złotych w przedsprzedaży i 80 złotych w dzień koncertu.

środa, 7 kwietnia 2010

Reedycje Moon już 10. kwietnia!

W drugiej połowie lat 90. Cezar nieco zmienił oblicze swojej priorytetowej kapeli Christ Agony nagrywając równie genialny, co kontrowersyjny krążek ‘Darkside’ zawierający muzykę spokojną, klimatyczną, akustyczną, jak również momentami urozmaiconą elektronicznym beatem. Ot taki eksperyment, który należy się każdemu artyście. Było to o tyle zadziwiające, że zwykle eksperymenty tworzy się pod inną nazwą, jako side-project. W tym przypadku to jednak Christ Agony, niewątpliwie zasłużony zespół dla polskiej sceny, stał się polem dla nowych doświadczeń.

Jednocześnie powstał Moon, projekt Cezara, który bezpośrednio nawiązywał do stylu znanego z Trylogii Agonii Chrystusa. ‘Daemon’s Heart’ powstało z pomocą Docenta, który zaprogramował ścieżki perkusji na to wydawnictwo i zostało wydane w Pagan Records. Agresja, szybkość, drapieżność – tak można opisać ten niewiele ponad półgodzinny krążek. Śladowo wykorzystane na nim klawisze dostarczały uszom tylko smaczki, podkreślały piłujące gitary, budowały nastrój, a warto podkreślić, że wtedy (1997) w modzie było ‘mocno’ klawiszowe granie.

Moon równolegle do Christ Agony działał, przekształcając się w regularny zespół. Kolejna płyta, ‘Satan’s Wept’, stworzona została przy udziale muzyków znanych z Christ Agony, Prophecy czy Demise, jednak za perkusją nadal zasiadał automat. Warto odnotować, że jego brzmienie było bardzo realistyczne jak na ówczesne czasy i wiele osób stawiało na udział żywego perkusisty w tym nagraniu. Żywy bębniarz w osobie Marka z Demise i Damnation objawił się jednak dopiero na kilku koncertach (m.in. Thrash’em All Festival 1999). Drugi krążek Moon zawierał muzykę bardziej rozbudowaną, choć nie mniej agresywną od debiutu. Klawisz wysunął się być może na pierwszy plan, ale trzonem pozostało bardzo intensywne bębnienie i charakterystyczne riffy. Novum stanowiły rozbudowane i melodyjne solówki, pojawiające się zresztą dość często.

Jakby nie patrzeć, poboczny projekt Cezara był ciekawym i na pewno znaczącym zjawiskiem w Polsce końca lat 90. No i Moon powraca.

Reedycją dwoch pierwotnie wydanych przez Pagan płyt zajął się Bart i jego Witching Hour. Sprzedaż wysyłkowa już ruszyła, a w oficjalnej dystrybucji sklepowej płyta znajdzie się w przyszłym tygodniu.

Kto zna, pewnie sobie odświeży. Kto nie zna, zdecydowanie powinien się zapoznać.

WWW.witchinghour.pl

Non Opus Dei - już niedługo nowy krążek.

Jak informują wizjonerzy Diabolicznego Metalu rodem z Olsztyna – Non Opus Dei – nowy krążek, następca udanego ‘Constant Flow’ (2007) już niedługo będzie gotowy. Na profilu MySpace zespołu można zapoznać się z jedną premierową kompozycją pt. ‘The Prisoner of the Worlds’.

Z informacji do jakich udało nam się dotrzeć wynika, że będzie to płyta ekstremalna i najprawdopodobniej najszybsza z dotychczasowych dokonań zespołu, co zresztą można wnioskować po przesłuchaniu ‘The Prisoner of the Worlds’. Niemniej jednak, czuć rozpoznawalny styl NOD, który wypracowali sobie lata temu.
Spodziewajmy się więc solidnej dawki skomplikowanych, kakofonicznych riffów, które potrafią niszczyć sprzęt muzyczny, ultraszybkich blastów, ale i hipnotycznego, transowego klimatu.

Muzycy pod wodzą Klimorha uchylają też rąbek tajemnicy przedstawiając koncept liryczny najnowszego dzieła:

Odwieczne Koło - główna idea stojąca za nowym albumem. Stąd właśnie Demon Nietzschego i jego opowieść. Odwieczny cykl narodzin, życia i śmierci tym razem widziany z tej perspektywy, z perspektywy wiecznego powrotu. Demon Nietzschego jako ten byt który zmusza nas do rozwoju, ewolucji, do podążania drogą prowadzącą ku wyższej formie. Co więcej? Kilka wizji i snów nawiązujących do tego. W to wszystko wplecione odwołania do przedchrześcijańskiej duchowości, do rodzimej wiary ziem z których pochodzimy.

Trwają poszukiwania wydawcy.

Bez szwanku

Relacja z koncertu Katatonii w Warszawie.

Koncerty takie jak ten budzą wiele emocji jeszcze na zapas. Po pierwsze ze względu na fakt, iż to pierwsza od lat wizyta Katatonii w naszym kraju. Po drugie – występ Szwedów miał miejsce w ramach trasy promującej ostatni, w dodatku niełatwy w odbiorze album „Night Is the New Day”. Po trzecie – tuż po jego premierze zespół przeżył poważną destabilizację składu; jego szeregi opuścili Fred i Mattias Norrman, odpowiedzialni odpowiednio za gitary i bas. Już te trzy powody spokojnie mogły wystarczyć, by każdy kto wybierał się na któryś z dwóch polskich koncertów żywił uzasadnione obawy, nadzieje i oczekiwania…

Koncert w warszawskiej Stodole otworzyli punktualnie Niemcy z Long Distance Calling. Była równo 20.00 i kolejne pół godziny z niewielkim okładem miało należeć do nich. Proponowany przez naszych zachodnich sąsiadów nieszczególnie oryginalny, acz solidnie odegrany instrumentalny, postrockowy set przyciągnął pod scenę znakomitą część publiki, która tego wieczoru zjawiła się w klubie. Rzetelne wykonanie, trans i przyzwoite brzmienie urozmaicały próby nawiązania kontaktu z publiką przez jednego z gitarzystów, silącego się na język polski. Ot, dodatkowa atrakcja, przez jednych zapewne zapisana in plus, przez innych potraktowana jako sympatyczny, acz raczej zbędny koncertowy folklor. Rola drugiego rozgrzewacza przypadła fińskiemu Swallow the Sun, który podobnie jak poprzednicy zjednał sobie gros widowni prezentując nieco bardziej tradycyjny, doommetalowy show z charakterystycznymi melodiami.


Danie główne zaserwowano na parę chwil przed 22.00. Krótkie, dość typowe zresztą intro i wreszcie na scenie pojawiły się sylwetki pięciu facetów. Nikt nie miał specjalnych złudzeń co do tego, po co się tu znaleźli. Wszyscy również wiedzieliśmy, że to przede wszystkim dla nich przyszliśmy. Rozpoczęli od „Forsaker”. Przewidywalnie, lecz ciężko było mi wyobrazić sobie lepsze otwarcie, niż owe potężnie wybrzmiewające, niemalże moshowe akordy. W zasadzie od pierwszych sekund ustała we mnie jedna z wymienionych na początku obaw – mimo absencji braci Norrman, Katatonia wypadła w tej zapewne niełatwej i stresującej sytuacji bez szwanku. Zastępujący ich wiosłowy Per „Sodomizer” Eriksson (znany również z Bloodbath) oraz basista Niklas Sandin okazali się zastępstwem trafionym w dziesiątkę. Nie dość, że o szczególnych błędach w odgrywanych partiach nie mogło być mowy, to bezzasadne okazały się także obawy o to, czy nowi muzycy podołają opanować materiał z poprzednich płyt; wprawdzie set opierał się głównie na utworach z „Night Is the New Day” („Liberation”, „The Longest Year”, „Onward Into Battle”, „Idle Blood” oraz obowiązkowy „Day and Then the Shade”), lecz grupa nie miała żadnych problemów z sięganiem do programu starszych wydawnictw. I tak mieliśmy okazję usłyszeć ze sceny m.in. „My Twin”, „Teargas”, „Ghost of the Sun”, a także prawdziwe białe kruki w postaci odśpiewanej przez całą salę „Omerty” oraz „Saw You Drown” z przełomowego „Discouraged Ones”. Ta ostatnia kompozycja była zarazem najstarszym akcentem tamtego wieczora. Gros uwagi koncentrował na sobie bez wątpienia Jonas Renkse. Jednych, zwłaszcza damską część publiki, pociągał jego urok osobisty i oszczędne komentarze ze sceny, innych – bez względu na płeć czy orientację – porywał swym hipnotyzującym głosem, dobywającym się spod gęstwiny opadających na twarz włosów. Nie sposób jednak pominąć wspomagających go gitarzystów, którzy dzielnie dotrzymywali mu kroku w chórkach. Jeśli chodzi o brzmienie, to postawię śmiałą tezę, że już dawno nie było w Polsce lepszego. Robiąca kolosalne wrażenie, wyeksponowana sekcja rytmiczna, nadawała ton przez te półtorej godziny. Każde uderzenie Daniela Liljekvista atakowało z należytą siłą i precyzją. Gitary doskonale dopełniały się w obu kanałach, nie stając się ani przez chwilę nieczytelną ścianą dźwięku. Obficie uzupełniające całość sample nadawały występowi Szwedów dodatkowego wymiaru.

Jedyną rzeczą – i tu pozwolę sobie na szybki powrót do programu koncertu – do której mógłbym się lekko doczepić, było potraktowanie nieco po macoszemu albumu „Tonight’s Decision”, z którego zaprezentowano jedną, jedyną odsłonę w postaci „For My Demons”. Za to samo wykonanie tej kompozycji nie mogło budzić najmniejszych zastrzeżeń. Cóż, może następnym razem…


Pominąwszy tę jedną, mikroskopijną niedoskonałość, Katatonia zagrała koncert doskonały. Wszystkie obawy, o których napisałem na początku mojej relacji, jak i cała reszta innych, zostały przez zespół skutecznie rozwiane, i pomimo iż w kalendarzu jak byk stał 1 kwietnia, muzycy nie dali najmniejszego pretekstu, by ich show potraktować jak żart primaaprilisowy.


Cyprian Łakomy

fot. Kara Rokita


wtorek, 6 kwietnia 2010

Robactwo, szkorbut i strzał pancernika – relacja z From Here to Past


fot. http://www.myspace.com/officialasphyx

Zbierający okrutne żniwo nawrót oldschoolowego death metalu nie trawi wprawdzie sceny ekstremalnej tak niemiłosiernie jak jeszcze 2-3 lata temu, jednak wciąż od czasu do czasu daje o sobie znać. Jedną z hord, które niewątpliwie skorzystały na tym zjawisku, jest holenderski Asphyx – band tyleż zasłużony, co wciąż pozostający w cieniu innych legend rzędu Entombed, czy, by daleko nie szukać, rodaków z Gorefest. Nie dość, że wzrost zainteresowania starą szkołą metalu śmierci skłoniła członków grupy do wspólnego postanowienia „spróbujmy raz jeszcze”, to na dodatek, w dalszej perspektywie, zaowocowała wypluciem przez Asphyx co najmniej znakomitego albumu. Rzekłbym nawet, że „Death… the Brutal Way” można uznać za swoistą winietę, naczelny egzemplarz drugiej młodości death metalu.


Wprawdzie od premiery albumu trochę już minęło, jednak odbił się on na tyle sporym echem, że gdy tylko wieść o najeździe Holendrów obiegła nasz ojczysty anus mundi, zarówno wśród starych jak i tych młodszych amatorów sonicznej destrukcji i wojennych pieśni zapanowała generalna mobilizacja.


27 marca. Jeden z pierwszych weekendów tej wiosny przywitał nas deszczem. Bus sunął jednak odważnie w kierunku stolicy. Pogoda dała się podobnież we znaki samym bohaterom niniejszej relacji – samolot ze sprzętem Asphyx na pokładzie zanotował lekkie opóźnienie. Konieczność otwarcia wieczoru na deskach Progresji przypadła płockiemu Centurionowi. Pomimo niezbyt wdzięcznego zadania, wywiązali się z niego bardzo poprawnie, grając death na całkiem przyzwoitym poziomie. Tuż po nich na scenie zainstalowali się obleśni bluźniercy z Throneum. Wiem, że spora część zgromadzonej gawiedzi wyciągała ten show poza nawias pozostałych suportów. Wszak był to pierwszy od lat występ Tomka Hanuszkiewicza i obecność na nim była czymś znacznie więcej niźli obywatelskim obowiązkiem. Nie wiem na ile zasadne jest nazywanie bytomian „polskim Darkthrone”, jednak coś musi w tym być, skoro euforia maniaków sięgała zenitu, nawet pomimo niezbyt przekonującego brzmienia (tak, wiem, że jest to najmniej istotny aspekt twórczości Throneum, ale syf też trzeba umieć ukręcić). Zmęczyła elbląska Trauma, która coraz częściej usiłuje ugrać coś pokazowym rzemieślnictwem, jednak gdzieś po drodze gubi ostatnie strzępy klimatu. Występ ostatniego z suportów – Pandemonium był być może najlepszym wykonawczo i brzmieniowo, jednak ciężko było zdzierżyć kolejnego w ciągu 3 ostatnich godzin wykonawcę, nie będącego tym, na którego wszyscy czekali najbardziej.


Asphyx wtargnął na deski około północy i po szybkiej introdukcji rzucił w tłum solidną garść robactwa („Vermin”), robiąc przy tym sporo hałasu. Nie minęło wiele czasu, by przy marszowym „Scorbutics” część sali zeszła na szkorbut, a jeśli komuś wydawało się, że miał choć trochę szczęścia i zwycięsko przetrwał tę konfrontację, to na dobitkę wykończono go strzałem z działa pancernika „M.S. Bismarck”. W trzech zaledwie rozdaniach dowodzeni przez zabójczo uśmiechniętego Martina Van Drunena Holendrzy kupili Warszawę. Ale to był dopiero początek i najgorsze miało jeszcze nadejść. „Death the Brutal Way”, poprzedzony krótkim manifestem wymierzonym w pozorancki death metal, aż prowokował do brutalnych tańców pod sceną. Podobnie szlagiery takie jak „Bloodswamp” czy „Pages in Blood”. Odpowiedniego kolorytu całemu, z górą dwugodzinnemu show nadawało brzmienie: ciemne, brudne i kopiące w twarz z należytym impetem, choć z początku zdarzały się niepożądane sprzęgi. Potwierdzeniem tej tezy może być wykonanie majestatycznego, ultra-wolnego „Asphyx II”, który dzięki skrzętnym zabiegom nagłośnieniowca przejechał po zgromadzonych niczym walec. Po wieńczącym część zasadniczą koncertu „Last One on Earth”, udało się wyciągnąć zespół na kilka bisów. I choć nie do końca konsekwentnie trzymał się ujawnionej później set listy, można puścić mu to w niepamięć po tak epickim finale jak „Riflegun Redeemer”.


Przetrwać tak długi koncert po przytłaczającej i niepotrzebnej dawce suportów było nie lada wyzwaniem. Wielu pomagało sobie w nim na różne sposoby: to spożywając w nadmiarze różne napoje, to zasypiając w trakcie któregoś z występów lub po prostu na chwilę opuszczając lokal. Następnym razem radziłbym organizatorom poważnie zastanowić się, nim znów przedobrzą z doborem składu. Bo w przypadku takiego koncertu, pierwszego od lat – nastu, zwyczajnie nie wypada.


Cyprian Łakomy


Death Dealers Fest vol. VI

Death Dealers Association zaprasza na kolejny rytuał!

W czerwcu polską ziemię nawiedzi hiszpańska nawałnica za sprawą wyznawców
Ross Bay Cult - piekielnego trio Proclamation.

Grupy nie trzeba przedstawiać maniakom podziemia spod znaku Blasphemy, Revenge czy Sarcofago. Ich koncerty to opętanie i terror od początku do końca – czysty, ortodoksyjny i ultraszybki black/death Metal. Od 2003 potwierdzają oni bezustannie swoją mocną pozycję występując z elitarnymi załogami najczarniejszych odmian Metalu i maczając swe palce w uznanych grupach jak Teitanblood czy Ofermod.

X

W ramach europejskiej trasy będą oni dzielić scenę z polskimi bluźniercami z Bestial Raids, którzy idealnie wpasowują się w obraną konwencję bezbożnego i okultystycznego rytuału. Następca ‘Reversed Black Trinity’ z 2007 roku już powstaje i ukaże się w jednej z kultowych wytwórni  zza Oceanu, co tylko potwierdza klasę Polaków! Podczas Death Dealers Fest, fani bez wątpienia będą mogli delektować się złowrogimi kompozycjami z najnowszego krążka!

X

Pierwszym polskim suportem będzie pabianicki Persecutor, który już swoim pierwszym demo ‘Army of Damned’ wywołał nie lada sensację w podziemiu, co zaowocowało wydaniem go oficjalnie, a krótko potem ukazała się debiutancka płyta zespołu – ‘Wings of Death’ – nakładem Time Before Time Records. Maniaków przyprawionego nieprzeniknioną czernią thrash/death metalu dźwięki Persecutor skłaniają do czegoś więcej niż miarowego kiwania głową.

X

Z połączenia dwóch powyższych hord powstał Doombringer, piekielny twór hołdujący starożytnej szkole death metalu spowitego oparami siarki i oblanego gęstą smołą. Gęste i masywne riffy, piekielnie niski wokal, złowieszcze inwokacje i tempa znane każdemu oldschoolowemu wyjadaczowi. Na koncie zespołu znajdziemy jedynie dwie kasety demo, jednak szacunek jaki zdołali osiągnąć na scenie jest niewspółmierny do tego skromnego dorobku.

X

Goat Tyrant to również kontynuatorzy ortodoksyjnego, chamskiego i surowego death metalu. Początkowo jako duet stworzyli rehy i dema dostępne chyba tylko dla najwytrwalszych poszukiwaczy trupich wydawnictw. Ich dyskografię zamyka Split MC z nieświętym Cultes Des Ghoules. Bez ozdobników, bez niespodzianek – Goat Tyrant to dźwięki osadzone najgłębiej jak się da w latach 80. i ówczesnym death/speed/thrash metalu.

niedziela, 4 kwietnia 2010

MORD'A'STIGMATA "Antimatter": szczegóły nowego albumu!

Kwartet ukończył pracę nad następcą „Überrealistic”. Płyta została nagrana podobnie jak poprzednio w Chinook Studio w Dębicy. Na albumie zatytułowanym „Antimatter” znajdzie się ponad 50 minut drażniącego zmysły, wymykającego się schematom post black metalu, daleko przekraczającego konwencję gatunku.

 

„Antimatter” to pokłosie konfliktu, konfliktu z materią, konfliktu,który MORD’A’STIGMATA bezsprzecznie wygrywa. Każda z 9 nowych kompozycji to kolejny etap w podróży ku Zrozumieniu, podróży zwieńczonej zaskakującym finałem. Niepokojące praktyki na ludzkim umyśle przybrały postać pogmatwanych i ponurych dźwięków.

 

MORD’A’STIGMATA stworzyli dzieło pełne, spójne, wielowarstwowe, obdarzone olbrzymią ciemną energią, które na długo zapada w pamięci, jednocześnie wymagając dużej uwagi oraz skupienia.

 

W nagraniach wziął udział Nihil (FURIA, MasseMord), oprawą graficzną „Antimatter” zajął się Perversor (m.in. IMPIETY, TARANIS, WITCHMASTER), a stroną wydawniczą przedsięwzięcia ponownie zajmie się LILITH PRODUCTIONS (www.lilithprod.com).

„Antimatter” ukaże się 3.06.2010.

Dwa utwory z nadchodzącej płyty znajdziecie na stronie MySpace zespołu:

 

Tracklista:

1. Blood of the Universe
2. Kinetic Dogma
3. De Magnum Opus Solis
4. Antimatter
5. Metatron and the Waters
6. Serpent Salvation
7. ...It Writes the Names of Ghosts
8. Theophagia
9. Eternity is Pregnant


czwartek, 1 kwietnia 2010

Titus' Tommy Gunn - rozwiązanie konkursu.

Pytanie konkursowe dotyczące płyty Titus' Tommy Gunn oczywiście nie było
trudne i pojawiła się masa odpowiedzi.

Chodziło naturalnie o Mystic Production.

Drogą bezwzględnej eliminacji, segregacji na każdym tle, wnikliwej
lustracji ideologicznej i wreszcie rzutu ludzkimi kośćmi wyłoniliśmy dwoje
zwycięzców.

Na koncert do Klubu U Bazyla wybiorą się Aleksandra Nowak i Wojciech Kiełb.
Wasze nazwiska znajdą się na liście gości przed wejściem na koncert.
Gratulujemy i nie życzymy zdrowia. Ani wesołych świąt...